#ZYJLOKALNIE W POZNANIU VOL. 4 – NASZE MIEJSCE NA ZIEMI
Kiedyś zastanawiałam się nad tym, dokąd będziemy się wybierać z dziećmi, gdy okaże się, że place zabaw już ich tak nie ekscytują. Chyba powoli zbliżamy się do tego punktu, choć oczywiście nadal się tam pojawiamy. Coraz częściej ważniejszym czynnikiem okazuje się to, kogo udaje nam się wtedy spotkać niż same atrakcje. Tym bardziej cieszę się, że równie ciekawe są dla nich wyjścia na miasto, kiedy włóczymy się bez konkretnego celu.
Lubię takie wypady, szczególnie wtedy, gdy udaje nam się wyrwać jakieś popołudnie w tygodniu w letnim okresie, gdy wieczory są ciepłe i następnego dnia Gee lub Bee nie muszą wcześnie wstać. Takie wycieczki 1+1 lubię chyba najbardziej, bo możemy sobie poświęcić wtedy więcej uwagi. Co robiliśmy wczoraj z 8-letnim Gee? Byliśmy na pizzy (wystarczyła nam jedna), potem pojechaliśmy tramwajem do centrum – zajął strategiczne miejsce na jego końcu, skąd roztaczał się najciekawszy widok. Potem skierowaliśmy kroki zgodnie z prośbą syna na plac zabaw w Parku Wieniawskiego, spędziliśmy tam chwilę obserwując pociągi. Następnie minęliśmy pomnik Polskiego Państwa Podziemnego, obejrzeliśmy kamienice przy ul. Działyńskich (do jednej z nich udało nam się nawet na chwilę wejść dzięki uprzejmości mieszkańca). Później wybraliśmy się na pokaz filmowy na Placu Wolności organizowany przez Estradę Poznańską, niestety ostatni w tym sezonie. Obejrzeliśmy „Nasze miejsce na Ziemi” (’The Biggest Little Farm’), dokument o amerykańskiej parze, która zapragnęła stworzyć farmę w harmonii z naturą. Bardzo nam się podobał, miał piękne zdjęcia i myślę, że Gee sporo się z niego nauczył. Nie tylko o samej potrzebie dbania o bioróżnorodność, czy o nieoczywistych zależnościach w świecie przyrody. Film dotykał też trudnych tematów jak śmierć, choroby, radzenie sobie z niepowodzeniami czy chwilami zwątpienia. Ale warto podejmować trud, ryzyko, aby realizować swoje marzenia. To był dobry wieczór we dwoje!