Czy nasze wyprawy to zawsze wynik długotrwałych przygotowań? Zazwyczaj NIE:). Dzisiejszą trasę znalazłam w aucie, kiedy wiedzieliśmy jedynie, że kierujemy się południe od Poznania. Ostatecznie zdecydowaliśmy się wycieczkę do
rezerwatu przyrody Czmoń, choć mnogość atrakcji (przede wszystkich kałuż) skutecznie uniemożliwiła nam dotarcie do celu:P. Co zapamiętam z dzisiejszego wypadu?
Przede wszystkim piękne podmokłe tereny, otwarte przestrzenie, zamarznięte mobilne kretowiska;), trop łosia(?!), imponujących rozmiarów purchawki, wywierzysko, aleję z kontrastującymi ciemnymi drzewami, zająca i sarenki przecinające nam ścieżkę oraz tę jedną, którą wypatrzyłam z auta, gdy siedziała tuż przy drodze). Dzieci stale konkurowały z Babcią, jeśli chodzi o dostęp do zamarzniętych kałuż – ani przez chwilę nie kryła się z tym, że kruszenie lodu również sprawia jej przyjemność:). Cieszę się też, że instynkt nas nie zawiódł i decydując się na zejście że ścieżki, trafiliśmy na idealne miejsce na piknik nad rzeką.
Z pewnością wrócimy w te okolice, gdy zrobi się nieco cieplej – jestem bardzo ciekawa jak te tereny i sam rezerwat wyglądają w wiosennej odsłonie.
Informacje praktyczne:
Dojazd z Poznania zajmuje około 30 min. Jadąc od strony Kórnika – przy znaku kierującym do Czmonia w prawo, skręciliśmy w lewo, w piaskową ul. Konwaliową. Auto pozostawiliśmy przy drodze, chwilę po wyjeździe do lasu.
Po krótkim marszu skręciliśmy w prawo i ostatecznie zrobiliśmy pętlę.
Nasz spacer trwał około 2,5 godziny.
Ze względu na ilość kałuż, trasa nie nadaje się raczej na pokonanie jej z wózkiem.
W okresie letnim otwarte zielone przestrzenie zachęcają do organizacji pikniku
Niedaleko, w Czmońcu, znajduje się Gościniec Marzymięta – kiedyś jedliśmy tam dobre de volaille :).
przeczytaj także