Dolina Strumienia Strzeszyńskiego

Jak wiele dzikich miejsc w pobliżu Poznania czeka jeszcze na odkrycie? Nigdy nie przestanie mnie to zaskakiwać! Gdy wydaje mi się, że już wszystko widziałam, że konieczne są coraz dalsze wyjazdy, tak oczywista lokalizacja jak Jezioro Strzeszyńskie pokazuje się z zupełnie innej strony. Tym razem impulsem do wypadu było przetestowanie softshellowego niekapka Mabibi , który dostaliśmy w prezencie. Dwa lata temu kupiłam u nich piękną wzorzystą kurtkę, którą noszę przez większą część roku, dokładając w razie potrzeby kolejne warstwy – na co dzień i do lasu:).

Cieszę się, że Gee ma teraz również odzież wierzchnią tej marki – zgodnie z przewidywaniami świetnie nam się sprawdziła. To softshell, więc oddycha. Dzięki dobrym parametrom technicznym chroni przed deszczem i wiatrem (Mabibi ma również w ofercie środki do jego właściwej konserwacji). Kombinezon nie krępuje ruchów, ściągacze na dole zabezpieczają przed dostawaniem się piachu, igliwia, liści (i śniegu) do butów. Dzięki długiemu zamkowi z przodu Gee nie miał najmniejszego problemu, gdy musiał iść na stronę. Podoba mi się też to, że ubranie ma odblaski – zauważyłam to podczas naszego powrotu, gdy oświetlałam go w mroku czołówką. Mabibi jest polską marką i ma bardzo dobre wzornictwo – każdy kombinezon jest szyty na zamówienie. W mojej skali ich odzież nie jest najtańsza, ale zdecydowanie warta swojej ceny – moją kurtkę będę pewnie nosić też w kolejnych latach. Dzięki regulacji długości nogawek, rękawów i tułowia, kombinezon będzie dobry dla Gee przez najbliższe dwa sezony, później pewnie będzie na wyprawy jeździć w nim Bee.

Info praktyczne – wypad:
Dojazd z centrum zajmuje około 20 minut. Zaparkowaliśmy przy ul. Beskidzkiej.

Przeszliśmy pętlę – minęliśmy Stawy Strzeszyńskie, obeszliśmy Dolinę Strumienia Strzeszyńskiego i wróciliśmy wzniesieniem przez las. Na obiad zjedliśmy makaron z sosem bolońskim. Wiata nie ma niestety stolika. Uważajcie na płotek – barwi na zielono.

Wpis powstał we współpracy z marką Mabibi.