ŚMIAŁO, TERAZ MOŻESZ, GET DIRTY!:)
Jakiś czas temu wybraliśmy się na ciekawe warsztaty. Przyznaję, że byliśmy wręcz podekscytowani przed ich rozpoczęciem – wiedzieliśmy jedynie, że będą odbywać na zewnątrz, wśród drzew na Cytadeli, a nasze dzieci będą miały możliwość malowania, klejenia, babrania się w rozmaitych maziach, brejach. Mały Ogr był zdezorientowany, gdy po przebraniu go w specjalny kombinezon powiedzieliśmy mu: „Idź, możesz się teraz brudzić, śmiało”:).
Oczywiście staram się co jakiś czas organizować dzieciom tego rodzaju atrakcje w domu, ale sami wiecie, jak się to zazwyczaj kończy. Po zabawie (lub jeszcze w trakcie) przychodzi czas na sprzątanie, niektórzy się przy tym stresują, inni nie:). Ostatecznie, przynajmniej tak jest w moim przypadku, decydujemy się na „brudne” zabawy rzadziej niż byśmy tego chcieli, a na pewno nie tak często jak życzą sobie, potrzebują tego nasze dzieci. W tym kontekście z niepokojem śledzę doniesienia o planach wycofywania mokrych chusteczek z europejskiego rynku;).
Skoro niejednokrotnie mamy opory przed organizowaniem tego rodzaju aktywności w domu – w pierwszej kolejności: warto się jednak czasem ugiąć, zaryzykować, odpuścić w myśl zasady „uśmiech dziecka – bezcenne”. Po drugie: wybrać się na zajęcia, po których nie będziecie musieli sprzątać:P. Jest ich dość sporo w Poznaniu, mi jak do tej pory najbardziej podobały się te, organizowane przez Get Dirty.
Formuła warsztatów, w których uczestniczyliśmy, była bardzo luźna – dzieci bawiły się na przygotowanych stanowiskach, co jakiś czas pojawiały się także nowe atrakcje. Później dowiedziałam się, że stanowiło to pewne odstępstwo do reguły – zazwyczaj działania kręcą się wokół jakiegoś tematu (choć mi to akurat zupełnie nie przeszkadzało:)). Maluchy bawiły się farbami, malowały na kartonie przy użyciu pędzli, makaronu, rolek-stempli, rączkami, nóżkami. Zanurzały dłonie, stopy w pojemnikach z masami o różnej konsystencji, fakturze, zapachu – dotykały ziaren, szyszek, żelatynowej brei, rozgniatały proszki, kolorowe ciasto, glinę, masę solną. Bawiły się także ampułkami, którymi wkrapiały rozwodnione farbki do oleju. I… to nie były wszystkie atrakcje zaplanowane na ten dzień, ale zabrało już czasu i sił u małych uczestników:).
Barbie, zgodnie z ostatnimi upodobaniami, wytrwale próbowała wchodzić do wszystkich pojemników. Zaprotestowałam jedynie wtedy, gdy chciała usiąść w wodzie z rozcieńczonym barwnikiem spożywczym. Dziś wiem, że dobrze zrobiłam, bo już domycie jej granatowych stópek było nie lada wyzwaniem:P. Mały Ogr z kolei przez długi czas malował i strzelał z małych pistoletów na (kolorową) wodę.
O czym warto pamiętać wybierając się na te zajęcia? Przede wszystkim o tym, że młodzież jest chroniona przed zabrudzeniami (z wyłączeniem stópek, rąk, głowy) – rodziców to jednak NIE dotyczy:). Oczywiście w trakcie była możliwość umycia rąk w wiaderku, dostępne też były mokre chusteczki. Może się też zdarzyć, że będziecie mieć tylu sprytu i/lub szczęścia, co jedna z mam w białej spódnicy i wrócicie do domu bez szwanku (widzieliśmy to na własne oczy, potwierdzamy, że takie zdarzenie miało miejsce:)). Bardziej prawdopodobną wydaje mi się jednak opcja druga – będziecie (trochę) brudni i raczej nie uda Wam się od razu domyć:P. Barwniki spożywcze są bezpieczne dla skóry, ale trzeba ją dobrze namoczyć. Nie planujcie więc wyjścia na miasto, do cioci, na uroczysty obiad bezpośrednio po zajęciach;).
Czy kombinezony się sprawdzają? Tak, nie przepuszczają zabrudzeń, nie krępują ruchów, są bezpieczne dla alergików, miłe w dotyku. Wykonano je z oddychającego materiału, mają ściągacze, ładne naszywki na kolanach i pupie, zakłada się je jak worek. Gdy na dworze jest ciepło warto założyć je bezpośrednio na majtki, pieluchę. Mały Ogr był bardzo podekscytowany, gdy go w niego ubieraliśmy. Jeżeli wyrażalibyśmy taką chęć, kombinezony można kupić, tak jak inne autorskie produkty Get Dirty, w ich sklepie internetowym.
Po godzinie, w połowie zajęć, uczestnicy zasiedli do stołu, aby przez chwilę odpocząć, zjeść coś. Obok stanowisk do brudzenia się stał stolik ze zdrowymi przekąskami – kawałkami arbuza, banana, sokiem jabłkowym. W tym czasie prowadząca przygotowywała nowe atrakcje. Było widać, że autentycznie cieszy ją zaangażowanie uczestników.
Na zajęciach Get Dirty najwięcej było dzieci 2-4 letnich, ale nasza roczna Barbie też bardzo dobrze się bawiła – było to dla niej bardzo rozwijające doświadczenie. Widzieliśmy, że jeden z maluchów przez niemal dwie godziny bawił się przy jednym, może dwóch pojemnikach, a jego rodzic był niepocieszony. Myślę, że nie należy się tym przejmować, najważniejsze, że dziecko było zadowolone.
Inna rzecz, że zajęcia nie należą do najtańszych (55zł/dziecko). Uważam, że są warte swojej ceny ze względu na mnogość i zmienność proponowanych aktywności, czas ich trwania (2h), zapewnienie oryginalnych wygodnych kombinezonów oraz zdrowych przekąsek i napojów. Mimo to zasugerowałam organizatorom, aby rozważyli przygotowywanie zajęć również w opcji bardziej „ekonomicznej” – godzinną zabawę z nieco mniejszą liczbą stanowisk, w niższej cenie, tak aby ich oferta była dostępna dla większej liczby rodziców. Wyrazili wstępne zainteresowanie takim pomysłem. A co Wy o tym sądzicie?
Jeżeli chcielibyście wybrać się na warsztaty Get dirty, śledźcie ich stronę – zajęcia na Cytadeli będą ponawiane. Na co dzień można ich spotkać w kawiarniach rodzinnych w Poznaniu: Family Cafe: we wtorki o godz. 10:00, Akuku: w środy o 16:00 oraz Nasza: w piątki o 10:30.